Rola szlachty na tle dziejowem

Część I. Naród szlachecki

Chcąc zrozumieć wiązania duchowe tej konstrukcji politycznej, która nazywała się Rzeczpospolita Polską, chcąc bezstronnie ocenić przejawy polskiej myśli dziejowej i ogarnąć przeszłość Narodu, należy poznać dzieje tej olbrzymiej warstwy społecznej, którą znamy pod nazwą Shlachty polskiej.

Trzeba bowiem uprzytomnić sobie, że szlachta w Polsce nie była, jak gdzieindziej, cienką tylko warstwą zwierzchnią, lecz tworzyła ogromny, niezmiernie liczny odłam narodu, tak liczny, jak w żadnym innym kraju Europy. Liczebność ta była specjalną cechą polskiej budowy społeczniej. Gdy np. Francja z końcem XVIII w. na 20 miljonów mieszkańców ma szlachty 140 000, więc niespełną ¾ %, to Rzeczpospolita Polska na 10 miljonów mieszkańców liczyła w tym samym czasie z górą miljon (niektórzy histirycy podają 1 300 000) samej szlachty, co czyni 10-13 % ogółu ludności. Niebywały ten odsetek przestanie dziwić, gdy przyjrzymy się wewnętrznej strukturze warstwy szlacheckiej polskiej. Jest ona w najwyższym stopniu zróżniczkowana, zawiera w sobie uwarstwienia, które bez mała odpowiadają budowie pełnego organizmu społecznego. W obrębie pozornie jednolitego "stanu" mieszczą się cztery zgoła różnie i mocno od siebie odcinające się grupy.

U szczytu stoją wielkie rody magnackie, potężni dzierżyciele latyfundjów, przenoszących obszarem niejednokrotnie małe, a nawet średnie księstwa na zachodzie. Poniżej idzie liczne ziemiaństwo zamożne, odpowiadające angielskiej "gentry", w którem jeszcze jako dalsze odcienia można rozróżnić "Karmazynów" i szlachtę średnio zamożną, siedzącą na jednej lub paru wsiach. U dołu wreszcie rozlewa się niezmierna rzesza szlachty drobnej, ubogiej, zwanej szaraczkową, zagrodową czy zaściankową. Tu spotykamy właścicieli kilkumorgowych zaledwie działek ziemi, którży ją sami własnoręcznie uprawiają, jak chłopi, nie posiadają bowiem wcale poddanych. Gospodarczo nie różnią się od zwykłego chłopstwa, a często stoją niżej od chłopów lepiej uposażonych, np. z dóbr królewskich. "Politycznie wyniesieni ponad chłopa, materjalnie nieraz gorzej uposażeni", mówi o nich Pawiński (Polska XVI wieku). Obok nich wreszcie, o stopień jrszcze w dół, widzimy bezrolny tłum szlachecki, zwany dosadnie "gołotą", który żadnej własności nieruchomej nie mą, a zajmuje drobne urzędy, służy po dworach zamożnego ziemiaństwa lub czepia się pańskich klamek, często zaś niepostrzeżenie wsiąka do miast, chwytając się rzemiosła lub handlu.

W miljonie szlachty polskiej ten proletarjat szlachecki, z ziemią czy bez ziemi, tworzy też główny odsetek. Pochodzenie tej warstwy jest różne. Wywodzi się ona czasem z nobilitowanych chłopów, częściej jest produktem ciągłego procesu rozdrabniania się własności ziemskiej, który przez działy rodzinne oraz klęski gospodarcze i wojenne, doprowadził do dwumorgowych nawet posiadłości szlacheckich. Już w połowie XVI wieku w różnych stronach Rzeczypospolitej, na Mazowszu, na Podlasiu, na Litwie i na Pomorzu kaszubskiem występuje liczna warstwa zwana urzędowo "nobiles pauperes", szlachta uboga, która potem coraz bardziej będzie się upodabniać do chłopstwa, aby za naszych wreszcie czasów, z utratą specjalnych praw politycznych, schłopieć całkowicie. Stopniowo zaludniała ona w Polsce całe wsi i całe niemal powiaty. Orał swą szczupłą skibę ów herbowy chudopachołek, nie odpasując przytem szabli, na znak szlachetnego urodzenia. Powtarzał sobie przysłowie, malujące dobitnie poziom materjalny całej tej "dobrze urodzonej" biedoty: "Choć boso, a z kordem"!

J. Matejko "Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja R.P. 1573"

To, iż szlachta polska nie stanowiła jednolitej warstwy społecznej, że rozpadała się na tyle różnych grup socjalnych, odcina ją w jaskrawy sposób od szlachty zachodniej. Okoliczność zaś, że tworzyła ogromną miljonowa masę ludności, stwarza zjawisko, nie posiadające zgoła anałogji. Nie bez pozorów słuszności też, w poczuciu nietylko swego uprzywilejowanego stanowiska, ale także tej wielkiej siły liczebnej, nazywała siebie poprostu "narodem szlacheckim". Pomiędzy poszczególnemi warstwami szlachty polskiej, oddzielonemi od siebie przepaściami różnic majątkowych, istnieje zasadniczo idealna równość, słynna i z dumą wyznawana "równość szlachecka", która stanowi jedną z najbardziej znamiennych cech życia publicznego w Polsce. Od Radziwiłła, trzęsącego Litwą, do ubogiego szaraczka, wszyscy, bodaj w teorji, uznają się za równych, jako szlachta, a tylko piastowanie urzędów publicznych wywyższa jednych nad drugich. Na znak równości - szlachta bez różnicy stanowiska nazywa się "bracią". Możnowładca, sięgający głową poziomu korony królewskiej, odzywa się do chudopałka szlacheckiego odwiecznym obyczajem: "panie bracie". Duch narodu kodyfikuje to w popularnem i ulubionem przysłowiu, które stwierdza, że "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie". Istotnie, pod względem prawnym - pominąwszy niewiele tylko znaczące drobiazgi - żadne nie zachodzą różnice między poszczególnemi warstwami ogółu szlacheckiego. Wszyscy to samo zajmują stanowisko prawne w państwie. Przed wszystkimi w jednakiej mierze stoi otworem udział w sprawach publicznych i droga do najwyższych zasług i największych godności, nie wyłączając - królewskiej.

Dobitnie ilustrują to w praktyce losy rodziny Poniatowskich, w której dziad był nieznanym nikomu szlachetką, syn już pierwszym senatorem Rzeczypospolitej, a wnuk królem. Równości tej strzeże szlachta polska, między innemi - bezwarunkowym zakazem ubiegania się o tytuły baronów, hrabiów i książąt, co licznie i wciąż ponawiane uchwały sejmowe przypominają każdemu pokoleniu, wychodząc z zasady, że niemasz zaszczytu większego, niż być obywatelem wolnej Rzeczypospolitej. Wyjątkowo tylko, rodom książęcym na Litwie i Rusi, które wywodziły się od panujących tam niegdyś drobnych władców, a podpisane były na akcie unji lubelskiej, pozostawiono wolność nazywania się nadal kniaziami. Król polski nie posiadał władzy nadawania tytułow szlachcie krajowej, mogł ich udzielać jedynie cudzoziemcom, a ustawa z r. 1673 nakładała karę dozgonnej infamji na tych, którzy przez przyjęcie tytułu od obcego monarchy poważyli się obrazić zasadę równości. Tak samo, aż do końca niemal nie dopuściła szlachta da zaprowadzenia orderów. Próbę Władysława IV ustanowienia orderu Niepokalanego Poczęcia sejm udaremnił. Dopiero w połowie XVIII wieku, wśród powszechnego zamętu, przemycono pierwszy polski order Białego Orła.

Duch polskiego "narodu szlacheckiego" był zatem republikański i demokratyczny, w pełnem tego słowa znaczeniu. Dumny ze swoich swobód, jakich nigdzie nie było na kontynencie, a nieraz nad miarę niemi upojony, nigdy przecież, z wyjątkiem zdeprawowanych pokoleń z końca XVII i pierwszej połowy XVIII wieku, nie zamykał się całkowicie polski stan szlachecki przed dopływem z innych warstw ludności. Szlachta polska nie uległa niebezpieczeństwu wyrodzenia się w bezwzględnie skostniałą kastę, lecz zachowała cechy wciąż odradzającego się organizmu, przyczem droga do tego uprzywilejowanego stanu prowadziła nie przez bogactwo i wpływy, lecz przez zasługę rycerską, która była dostępna i najuboższym; jest to tem znamienniesze dla charakterystyki ducha narodowego, że od połowy XVI wieku nie król posiadał w Polsce prawo nobilitacji, lecz sejm, a więc sam "naród". W żadnym z krajów Europy nie było tak licznych nadań szlachectwa i nie było o nie tak łatwo 1). Znanem zjawiskiem jest uszlachcanie gromadne całych wsi chłopskich za czyny wojenne. Hetman Zamoyski po zwycięstwie pod Wielkiemi Łukami przyjął do swego herbu rodzinnego znaczną część żołnierzy, który to przykład nieraz się potem powtarzał. Szczególnie wielu włościan, służących wojskowo, nobilitowano po wyparciu Szwedów za Jana Kazimierza, w nagrodę za oswobodzenie kraju od nieprzyjaciela. Za króla Zygmunta Augusta mnóstwo mieszczan otrzymało szlachectwo. Automatycznie zyskiwali je profesorowie Akademji Krakowskiej. Do stanu rycerskiego zaliczeni zostali nawet Tatarzy osadzeni na Litwie, chociaż od ogółu szlachty oddzielała ich przepaść różnicy religijnej, i w pojęciu głęboko katolickiego społeczeństwa polskiego byli oni "niewiernymi". Rzecz najbardziej jednak znamienna, że przypuszczano do klejnotu herbowego - ochrzczonych oczywiście - żydów, więc żywioł bezbrzeżnie wówczas lekceważony i pogardzany. Nobilitowano ich już w wieku XVI. W połowie XVIII wieku obdarzono szlachectwem wielie rodzin żydowskich, należących do sekty t. zw. Frankistów.

Z powyższego przedstawienia rzeczy wynika jasno, że udział w szerokich swobodach politycznych w polsce, udział w życiu publicznem i wpływ na sprawy państwa posiadała nie jakaś nic nie znacząca garść oligarchów, lecz wielki odłam narodu, miljonowa, wciąż pomnażająca się masa ludności. Do urn wyborczych stawało w Polsce 200 000 szlachty. Liczebny stopień tego udziału unaoczni się najlepiej stwierdzeniem, że Francja za Ludwika Filipa (1830-1848), jak to ze słuszną dumą mógł Zygmunt Krasiński podnieść w liście do Lamartina, posiadała odsetek obywateli uprawnionych do głosowania do ciał przedstawicielskich - mniejszy, niż Polska przed trzema wiekami.

Polska encyklopedia szlachecka. T.1, 1935.

Przygotował J. Łyczkowski

1 Mężowie rycerscy przyjmowali do braterstwa swego coraz więcej ludności, przyjmowali całe pułki i całe pokolenia. I stała się liczba braci wielka jako naród, i w żadnym narodzie nie było tylu ludzi wolnych i bracią nazywających się, jak w Polsce. (Mickiewicz: "Księgi narodu polskiego").